Najpierw trzeba upiec ciasto:
Składniki:
2 i 1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru pudru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100g margaryny wegańskiej
2 łyżki stołowe soku z cytryny
starta na tareczce skórka z jednej cytryny
1 szklanka wody
1/2 szklanki mleka sojowego
olejek cytrynowy
dżem malinowy
200g marcepanu
Wszystko wymieszać w misce i potraktować mikserem przez 2 minuty.
(ciasto na surowo jest idealne w smaku, aż żal mi było oddawać je do piekarnika :) ).
Piec w prostokątnej formie, na papierze do pieczenia przez 30-40 minut do lekkiego zbrązowienia.
Po wyciagnięciu przekroić na pół, a każdą połówkę przekroić w poprzek tak, żeby wyszły z tego 4 identyczne cienkie placuszki.
Placuszki przełożyć dżemem malinowym- nie smarować zbyt grubo, wystarczy tyle, żeby był zaznaczony kolor.
W tym czasie rozwałkować marcepan na stolnicy (jeśli się lepi, to podsypać cukrem pudrem).
Rozwałkowany cienko marcepan położyć na cieście, przykroić nożem, żeby idealnie pokrywał ciasto.
Zostawić na godzinę- dwie w lodówce.
Potem podzielić na równe kwadraciki o średnicy mniej więcej 2,5-3cm.
Roztopić czekoladę lub gotową polewę czekoladową o wegańskim składzie, zanurzać sześcianiki i pozostawić do stężenia.
No i ustrajać, czym się tam chce :)
10 komentarzy:
Wooow, czemu ja nie mam od kogo takich wyżebrać ;(((((. Aż ciężko uwierzyć, że to wegańskie...
Wysłałam link chłopakowi i teraz mi jęczy, żeby mu zrobić ;P.
Tak więc sama widzisz, że wygląda super apetycznie ;)
o nie! ja chce coś takiego! ostatnio odpuściłam i znowu jem słodkie, a ten przepis kusi, zeby go zrealizować!
Stwierdzam, że po jednym dniu stania i przenikania sie składników sześcianiki są o niebo lepsze, niż pierwszego dnia :)
o nie, ja też takie chcę! trudno, nawet za cenę samodzielnego zrobienia (mój partner życiowy potrafi zrobić tylko zupę krem miksując mrożonkę warzywną, no trudno), po prostu są wow!wow!wow!
Świetne. Wypróbuje :).
Oj! :) Od samego patrzenia robi się człowiekowi błogo, a kosztowanie tego, to pewnie odlot! :)
Fantastyczne:-) takie w sam raz, jak lubię na jeden-dwa kęsy. aż chce się powiedzieć - "daj gryza" :-)
aż mi ślinka cieknie :(:(
chętnie zaoferowałabym im schronienie w moim brzuchu :D
Ohesu, jaki talerz! Mrrau!
Prześlij komentarz