piątek, 25 lutego 2011

Nie ma co jeść na wyjazdach :)

Nie było mnie kilka dni w necie, bo musiałam wyjechać służbowo do Krakowa. Nie przepadam za wyjazdami, bo nie mam zwykle co jeść i muszę przymusowo być ascetką, taką, jak w  gościach ;)
Ale, że to Kraków, to pocieszałam sie, że to duże miasto, więc jakieś wegańskie jedzenie musi się znaleźć.
Pominę to, że wraz z moimi współpracownikami byłam zmuszona odwiedzać niewege knajpy, w kórych oni próbowali wynaleźć mi danie wegańskie (cha cha cha). Taka głupia to nie jestem, żeby spożywać tam cokolwiek oprócz orzeszków i herbaty :)
Pierwszego dnia poszłam do baru wegetariańskiego Vega.
Weszłam, pytam co jest wegańskiego, i pani wskazała mi jedną jedyną potrawę- była to zimna sałatka z makaronem, niezbyt smaczna. Byłam zawiedziona, ale zjadłam, bo już byłam mocno wygłodniała, ale weganom miejsca tego nie polecam.


Kolejnego dnia odwiedziałam Green Way, bo był blisko hotelu, ale tutaj mnie nic nie zaskoczyło, bo znam  dobrze tą sieć, i wiem, że wegańskie są enchilades, samosy i kotlety sojowe. Wzięłam samosy i przynajmniej się porządnie najadłam po raz pierwszy od wyjazdu z domu :)



Trzeciego dnia- olbrzymie zaskoczenie- trafiłam na bar MOMO. Zmarznięta weszłam do środka, rozejrzałam się, pytam co jest wegańskiego, a pani mówi- "wszystko". I to była prawda, wszystko, oprócz żurku było wegańskie, mogłam zjeść co chciałam :) :)
Wzięłam potrawę zwaną Masala dosa,całkiem dobra, podana z sosem orzechowym i zupą :) I  potem jeszcze  szarlotkę z kaszą manną z razowej mąki.
A na wynos sałatki :)








Jeszcze  raz po drodze mijałam bar Glonojad, ale nie wchodziłam, więc nie ocenię :)





4 komentarze:

Kubełek Smakowy pisze...

Green Way to naprawdę dobra sieć, niestety wszystko odgrzewają w mikrofalówce (wrrrr...) przez co jest ciepłe tylko przez moment. A porcje surówek dają ogromne.

Magda pisze...

Czy masz moze przepis na szarlotke z baru momo ??

Maria pisze...

ja polecam bardzobardzobardzo najbardziej Spółdzielnię. To bardzo niedaleko MOMO na Meiselsa.
W razie przyszłych wypadów do Krakowa, odwiedź Spółdzielnię. Żywię się tam niemal 4 razy w tygodniu i zawsze zaskoczą mnie czymś nowym, sezonowym, odkrywczym i w ogóle przepysznym. Mają nawet ciasto buraczkowe teraz. Przepyszne jedzenie.

zenona brzeg pisze...

Oooo! Dzięki :) Nawet nie słyszałam o niej :) Na pewno, jesli będę w Krakowie, to tam zajrzę :)